czwartek, 28 stycznia 2016

XXXI Szukając drogi

Są takie chwile, gdy kompletnie tracisz  nadzieję. Nic cię nie obchodzi, odtrącasz otaczających cię ludzi. Wszystko wytrąca cię z równowagi, nie potrafisz odnaleźć swojego miejsca. Chcesz być sam. Dopada cię chandra i zamykasz się w ciemnym pokoju, czekając aż wszystko minie, aż burza w twojej głowie ucichnie. I wtedy, siedząc w tym małym pokoiku wyciszasz się zupełnie, rozmyślasz i płaczesz. Masz wiele powodów do płaczu. Może więcej tych smutnych, a może szczęśliwych. To już zależy od twojej natury, czy kroczysz drogą pesymistów, czy optymistów. Jednak użalasz się nad sobą, o tak. Lubisz cierpieć jak Werter, ale dobrze wiesz jak kończy twój ulubiony bohater. Tak naprawdę potrzebujesz wielkiego kopa w zacne cztery litery, by się otrząsnąć i poczuć, że życie toczy się dalej. W głębi serca nie chcesz być jak bohater tragedii. Zbaczasz czasem z ścieżki, potykasz się, gubisz, szukając drogowskazów, które ujawniają się dopiero po żmudnej wędrówce. I upadasz. Tracisz siłę, jednak znów przypominasz sobie, że wiele razy tak było. Jesteś starszy, bardziej doświadczony, ale pomimo to ponownie upadasz. Czy nie powinno być na odwrót? Dlaczego wciąż się to dzieje? Dlaczego nie uczysz się na własnych błędach? A co, jeśli pewnego dnia nie będziesz w stanie się podnieść?

czwartek, 7 stycznia 2016

XXX Na ten jeden moment

Siedzę samotnie, wsłuchując się w kojący dla mej duszy utwór Afraid. I śpiewam, "When I wake up, I'm afraid. Somebody else might take my place..." Kawa stygnie, śnieg topnieje, muzyka płynie w uszach, wszystko idzie do przodu, a ja wciąż tkwię w kropce. I tęsknię. Cholernie tęsknię. Troszeczkę cierpię, ale nie mogę się przecież poddać. Zostało jeszcze tyle dni. Wytrwam. Przecież muszę. Nie mogę się poddać, bo kocham, kocham każdego dnia bardziej.  


Oblane czekoladą twoje słowa
niczym najdelikatniejsza słodycz,
gdy je tak kusząco wypowiadasz
Szepczesz cichutko, z uczuciem
A ja uśmiecham się figlarnie
I przymykam oczy
Wszystko jest tylko piękną chwilą
Która trwa magiczne pięć minut
Wtuleni w siebie
Nasze głosy zamierają
Przypominamy sobie cel spotkania.
Lecą gorzkie łzy, skradasz je i zabierasz
Aby żadna z nich nie upadła
I spoglądasz na mnie
Widzę smutek w tych nadzwyczajnych oczach
Rodzi się w nich ogień, serce przyspiesza
Nasze usta spotykają się jeszcze raz ze sobą
I układają się w gorącym, pożegnalnym pocałunku
Zamieram i zapominam o wszystkim
Chociaż na ten jeden moment

poniedziałek, 4 stycznia 2016

XXIX Tylko na moment zamknęłam oczy i znów się tam znalazłam

Stoję w ulewnym deszczu. Zaślepiona łzami smutku, które po mnie spływają. Próbuję pozbyć się tych wspomnień. Ale one wciąż zaprzątają mi głowę. Szepczę. Nie mogę obudzić się z koszmaru. Przemoknięta do suchej nitki upadam na zimną, mokrą ziemię i przywieram do niej jak bratnia dusza. Zanurzam twarz w kałuży łez, a czeluść uciska moją duszę. Woda przenika ciało. Ale nie doznaję oczyszczenia. Ty go potrzebujesz. Krzyczę. Nie mogę obudzić się z koszmaru. Za każdy razem kiedy podnoszę kruche ciało, mój umysł rozpada się na milion drobnych kawałeczków i krwawię. Przejrzysta ciecz rozcieńcza krew. Już nie jest czarna, ale ta prawdziwa płynąca przez zatrute słowami serce. Owszem, wybaczyłam Ci, ale to wciąż we mnie siedzi. Topi mnie i dusi od wewnątrz. Wrzeszczę. Cofnij czas, uratuj mnie, bo nie mogę obudzić się z koszmaru.

sobota, 2 stycznia 2016

XXVIII Przecież to tylko kolejny rozdział i zakup nowego kalendarza

witajcie moi kochani w tym nowym roku

Troszkę przeraża mnie fakt, że jest minus 15 na zewnątrz. Ale na szczęście siedzę sobie przykryta cieplutką kołderką i piję gorącą herbatkę. Jeszcze te zawsze zmarznięte stopy. Nawet grube skarpety nie pomagają... Brrr

No tak, nowy rok, nowe zmiany, nowa ja. Ale czy na pewno? Jak dla mnie to po prostu zakup nowego kalendarza i rozpoczęcie kolejnego rozdziału. Ja jeszcze tego nie czuję i nie wiem czy to coś zmieni w moim życiu. Może dojdzie to do mnie wtedy, gdy pomylę sobie pięć z szóstką w zapisie daty. Wprawdzie zrobiłam listę postanowień noworocznych i tardo chcę je zrealizować, ale zobaczymy jak to będzie. Słomiany zapał to jedna z moich najgorszych wad. Chociaż w sumie to w jakiejś części spełniłam jedno z nich, a mianowicie na święta wielkanocne wyruszam do cieplutkiej Hiszpanii. Już nie mogę się doczekać. Moja mama już panikuje, bo lecę tam sama, ale na miejscu już nie będę sama. Do mnie jeszcze to nie dochodzi, ale zapewne kilka tygodni przed też będę się stresować. Trochę boję się bariery językowej, bo dopiero rozpoczynam naukę hiszpańskiego, ale mam nadzieję, że do marca będę mogła się jakoś porozumieć. Mój kochany angielski może się tam średnio przydać, ale pewnie w jakimś stopniu tak.

Czy ktoś tak samo jak ja beznadziejnie spędził ostatni dzień starego roku? Ja nie sądziłam, że tak skończę, ale niestety no cóż... Krótko mówiąc nie wiedziałam nawet kiedy, ale schlałam się i zasnęłam kilka minut przed północą. Obudziłam się o trzeciej, zaklęłam i ponownie zasnęłam. Po prostu fantastyczny Sylwester. Wszyscy teraz mają ubaw, ale okazało się, że nie tylko ja tak źle skończyłam. Zawsze to jakieś pocieszenie, prawda?