Nie mogę doczekać się października, mojego ulubionego miesiąca w roku. Niech ktoś nie myśli, że przez rozpoczęcie roku akademickiego. Broń Boże! Wcale mi nie spieszno do Krakowa, bo mieszkam tuż obok i chociaż kocham to miasto, to nie chcę wracać na studia. Może dlatego, że rozpoczynam wszystko od nowa? Przecież już rzuciłam studia. Popadłam w depresję, zamknęłam się w sobie, zniknęłam na dwa miesiące. Boję się, boję się znowu. Nie chcę niczego zepsuć. A co, jeżeli znów nie odnajdę się w obranym kierunku? Nie chcę ponownie rezygnować. Wprawdzie teraz już jest za późno, by cokolwiek zmieniać, ale niepewność i strach przytłaczają mnie, ostatnio coraz częściej. Już nie jestem małą dziewczynką, która bezmyślnie podejmuje decyzje. Zdałam sobie w końcu z tego sprawę, bo zawaliłam kilka rzeczy i dokonałam złych wyborów. Uczę się na błędach, a przynajmniej staram się nie stawiać tych samych kroków, które doprowadziły mnie do upadku. Podnoszę się zawsze, jednak każdy kolejny raz sprawia, że słabnę i kiedyś mogę już nie mieć tyle siły, by wstać ponownie. Nie chcę tego. Muszę zacząć pracować nad sobą. Nauczyć się być silną kobietą, która podejmuje słuszne decyzje, wie czego chce. A właśnie ja nigdy nie miałam pojęcia, czego tak naprawdę chcę i oczekuję. Bujałam sobie w obłokach, żyłam chwilą, aż w końcu przekroczyłam próg dorosłości, ale chyba tylko liczbowo. Nie zwracałam na to uwagi. Rodzice wciąż powtarzali mi ile mam lat, co powinnam już osiągnąć, kim się stać. Ja natomiast nie przyjmowałam tego do siebie, żyłam swoim życiem. Teraz żałuję. Ale przecież nie mogę niczego cofnąć, prawda? Mogę tylko starać się wszystko naprawić, o ile nie jest już za późno. Zacznę od siebie i od bałaganu w mojej głowie.