niedziela, 5 października 2014

XVI Wracam na ziemię

Cześć.

Trochę mnie nie było, więc nie spodziewam się, że jeszcze ktoś tutaj zagląda, bądź przeczyta tę notkę, ale wracam do tego bloga. Czekałam ponad miesiąc na laptopa i w końcu się doczekałam.

Ogółem to żyję. Rozpoczęłam dzienne studia na ujocie. Plany miałam trochę inne, ale jednak postanowiłam spróbować swoich sił. Wiem, że pisałam wcześniej o zaocznych, jednak moje życie potoczyło się nieco inaczej. Siedzę teraz w mieszkaniu, które wynajmuję z trójką dziewczyn. Mieszkamy w czwórkę. Kompletnie ich wcześniej nie znałam. Może to dziwne, gdyż ludzie zazwyczaj są zdziwieni, iż zdecydowałam się mieszkać z zupełnie obcymi mi osobami. Wiadomo, że mogę trafić dobrze lub tragicznie. Jak na razie żyjemy w zgodzie i wszystko jest w jak najlepszym porządku. Kraków jest ciekawym miastem i chociaż w zasadzie mam dom niedaleko tego miejsca, to odkrywam go na nowo i poznaję. Na zajęciach byłam w poprzedni czwartek i piątek. Trochę jestem przerażona tym, czym nas straszą, ale jak na razie nie poddaję się. Boję się, że nie dam rady i będę musiała przerwać studia, aczkolwiek mam dużo silnej woli i nabieram zapału do pracy. Po pierwszych zajęciach historycznych mam do przeczytania jakieś tysiąc stron i co tydzień jestem zmuszona pisać artykułu z komentarzami. No cóż... jakoś będę musiała się ogarnąć. Wakacje się skończyły i muszę to sobie uświadomić.

Relacje z moim kochanym przyjacielem ostatnio są strasznie sztywne. Niedawno byłam na imprezie u jego starych znajomych, muzyków, którzy dzielą z nim zainteresowania muzyczne. Szczerze mówiąc, to trafiają i w moje gusta. Było naprawdę fajnie, ale mój kumpel wciąż liczył na coś więcej, jeśli chodzi o nasze relacje. Ostatnio nawet zaczął mówić "więcej" o swoich uczuciach do mnie. Troszkę mnie to przeraziło, bo ja jak już wspominałam wiele razy nie chciałam się z nim wiązać. Odpowiadała mi tylko przyjaźń. On powiedział, że to akceptuje i będzie na mnie czekał, aż się przełamię. Ale wtedy po tej imprezie jakby odpłynęłam na chwilę, być może po dużej ilości whisky i pocałowaliśmy się. Dla mnie to było bardzo przyjacielskie, choć wiadomo, że w taki sposób przyjaciele nie okazują sobie sympatii. Przez ten incydent, on zaczął chyba robić sobie większe nadzieje. Niepotrzebnie go zwodziłam. Później odbyliśmy trudną rozmowę i padły ciężkie słowa odnośnie naszej relacji. Nawet polały się łzy. Kiedy zaczęło się robić coraz lepiej i wszystko było niemalże w porządku, to jakiś tydzień temu on zjawił się u znajomych, którzy również mieszkają w Krakowie. Przyjechał do mnie i zabrał mnie do jego kumpli, których w zasadzie też znałam. Siedem facetów i ja, tak nawiasem mówiąc. ;p Poszliśmy na miasteczko studenckie. Jeszcze nigdy nie widziałam tyle pijanych studentów. Puszki, flaszki i inne rzeczy walały się po betonowej podłodze. Trzeba było uważać, gdzie stawiało się stopy. Cóż... być może to nic szczególnego, ale ja po części byłam negatywnie zaskoczona tym wszystkim, co się tam działo. Następnie udaliśmy się na kluby, do pijalni i tak dalej. Czułam się dość dziwnie, ponieważ miałam wrażenie, że chłopaki myślą, iż jesteśmy parą. Później już ktoś zarzucił temat, ale bez namysłu odparłam, iż tylko się przyjaźnimy. 

Nadal pisał mi czułe słówka, że tęskni, (kiedy już wrócił do domu) itd. Ja to puszczałam mimo uszu i nie reagowałam. W końcu jednak parę dni temu wygarnęłam mu wszystko. Wyjaśniłam, że nie chcę żadnego związku i by nie robił sobie nadziei. Jest między nami napięta sytuacja, gdyż on zakochał się we mnie i ostatnimi czasy kilka razy mi to napisał, jak i powiedział. Wiem, że mu ciężko, mnie w sumie też, bo go zraniłam. chociaż od początku uświadamiałam go, iż jesteśmy tylko przyjaciółmi. Teraz wszystko się posypało. On potrzebuje czasu, by się otrząsnąć i ruszyć dalej, a ja mam wyrzuty sumienia. 

~*~

Wiem, że mam zaległości w czytaniu blogów, ale naprawdę nie mam czasu, by to wszystko nadrobić. Postaram się na bieżąco wszystko czytać. Zaczynam intensywną naukę, muszę zająć umysł, dać sobie spokój z głupimi rzeczami i wziąć się do życia. Do napisania, pozdrawiam osoby, które to jednak przeczytały.